Początki odbudowy Stolicy to przede wszystkim wielka przebudowa Śródmieścia; odtwarzanie infrastruktury miejskiej było bardzo intensywne.
Peryferia miasta funkcjonowały wtedy jeszcze w sposób wiejski; bez elektryczności, utwardzonych ulic ani podstawowych wygód.
Tuż po wojnie, kiedy Warszawa budziła się do życia, wszędzie widać było dźwigi i rusztowania, słychać było stukot młotów i grzechot układanych cegieł. W tamtym czasie nie myślano jeszcze o planowym rozwoju ciepłownictwa. Priorytetem było zapewnienie podstawowych warunków do życia.
Kotłownie budowano tam, gdzie istniały przed wojną, a mieszkania ogrzewano w większości za pomocą pieców.
Inaczej wyglądało planowanie i budowanie nowych osiedli. Tutaj już brano pod uwagę przygotowanie infrastruktury ciepłowniczej. Powstawały tutaj tzw. lokalne ciepłownie niskoparametrowe – wzorem była przedwojenna Warszawska Spółdzielnia Mieszkaniowa z kotłownią centralnego ogrzewania.
Przedwojenna wydajność systemu ciepłowniczego WSM wynosiła 8 kcal/godz. a czynnikiem grzejnym była woda o temperaturze 120-170 stopni Celsjusza. Paliwem najczęściej był węgiel lub miał węglowy.
Dostawy paliwa były dużym problemem. W tamtych latach o rozpoczęciu sezonu grzewczego decydowały władze miejskie, ale nierzadko decyzję o rozpaleniu kotłów podejmowano wtedy, gdy zaczynała marznąć rodzina lokalnego dygnitarza.
W czasach powojennych liczył się czas i pieniądz. Dlatego ówczesne lokalne kotłownie były budowane „po kosztach”, co bardzo negatywnie wpływało na warunki eksploatacji. Nie stosowano instalacji odpylających, przez co w sezonie grzewczym setki kominów wypuszczało nieoczyszczone spaliny. Śmierdzący dym świadczył dobitnie o tym, że “zaczęli grzać”.
Problem stanowiło też uzdatnianie wody w instalacjach. Nieprzygotowana w odpowiedni sposób woda powodowała osadzanie się kamienia w rurach, co z kolei powodowało częste awarie kotłów.
Na poniższym obrazku widać budynek ciepłowni, w której już wkrótce zostały zainstalowane wielkie piece i zbiorniki do ogrzewania wody. Taka ciepłownia to wielkie udogodnieniem dla mieszkańców osiedla. Ogrzewała ona wszystkie lokale w promieniu 400 m. Na zdjęciu widać, jak od budynku centralnej ciepłowni we wszystkich kierunkach rozbiegają się kanały. Rurami znajdującymi się wewnątrz nich już w kolejnym roku popłynęło ciepło do wszystkich mieszkań osiedla W.S.M.
W powojennej koncepcji odbudowy Warszawy wygrało założenie wprowadzenia jednego systemu eneregtyczno-ciepłowniczego. Wiązało się to z planem wznoszenie osiedli mieszkaniowych od razu wyposażonych w nowoczesny system ogrzewania. Pierwsza koncepcja zakładała budowę 10 ciepłowni dzielnicowych i 6 elektrociepłowni nad Wisłą. Autorem takiej koncepcji był prof. Witold Szuman i jego plan nie zakładał łączenia lokalnych ciepłowni w jedną sieć.
Dopiero kolejny plan opracowany w latach 1950-1952 zakładał 6 elektrociepłowni, ale połączonych już w jeden system ciepłowniczy.
W 1952 roku dokonano pierwszych obliczeń produkcyjnych i określono zadania dla zaspokojenia potrzeb mieszkańców w ciepło. Listę aktów prawnych będących podstawą budowy w Warszawie centralnego ogrzewnictwa otwiera Zarządzenie Przewodniczącego Państwowej Komisji Planowania Gospodarczego z 30 marca 1951 roku w sprawie projektowania i budowy sieci cieplnej i instalacji cieplnych w budynkach.
Na początku powstało kilka organizmów:
Program dostarczania ciepła dla Warszawy poprzez sieci ciepłownicze musiał być oparty o duże źródła ciepła, a takich w powojennej Warszawie nie było. Elektrownia Powiśle po odbudowie produkowała energię elektryczną – ciepło traktowano wówczas jako odpad. Zaczęto myśleć, jak wykorzystać to ciepło.
Warszawa była w odbudowie. Elektrownia mieściła się w obrębie miasta, praktycznie w centrum. Powstawały nowe dzielnice mieszkaniowe. Wtedy to zaczęto wprowadzać pierwsze innowacje mające ograniczyć kopcące lokalne kotłownie grzewcze.
W pierwszej kolejności przebudowano elektrownię kondensacyjną na Powiślu na elektrociepłownię z wykorzystaniem skraplaczy jej dwóch turbin o mocy 200 Gcal/h. Czynnikiem grzewczym w sieci była woda o wysokiej temperaturze. Do tego wybudowana została sieć cieplna dwururowa zamknięta z temperaturami wody zasilającej 150 0C i powrocie 55-80 0C. Ciśnienie w sieci na wyjściu z elektrociepłowni wynosiło 15 atmosfer dla lewobrzeżnej Warszawy i 10 atmosfer dla Pragi. Zbudowano trzy przepompownie sieciowe.
Pierwszy odcinek sieci ciepłowniczej połączył Powiśle z Pałacem Kultury i Nauki. Ciepło popłynęło 23 kwietnia 1953 roku, zasilając po drodze okoliczne nowowybudowane osiedla w śródmieściu Warszawy – w sumie 22 obiekty mieszkaniowe.
Początki budowy nie były łatwe. Najwięcej kłopotów przysparzały roboty ziemne. Tereny Śródmieścia były silnie uzbrojone a większość robot wykonywano ręcznie. W początkowym okresie budowy sieci powstawały sieci kanałowe z izolacją podwieszoną.
Pierwszy rurociąg z Powiśla biegł ulicą Drewnianą. Z Dynasów przechodził w ul. Bartoszewicza, zakręcał Nowym Światem, Nowoświętokrzyską oraz Świętokrzyską, aż do Emilii Plater, gdzie zbudowane zostało odgałęzienie do Palacu Kultury i Nauki. W rejonie ulicy Jasnej zbudowano odgałęzienie dla zasilania mieszkań osiedla ZOR (Zakład Osiedli Robotniczych) położonego na tyłach Nowego Światu, a na północ odgałęzienie skierowano do Teatru Wielkiego. Całkowita długość tego odcinka wynosiła prawie 8 km.
Po prawej stronie Wisły już wkrótce zrealizowane zostały magistrale ciepłownicze od EC Żerań do osiedla Praga II (10,4 km, średnice 350-700 mm) oraz magistrala do ul. Złotej z przedłużeniem w kierunku Muranowa i Starego Miasta.
W 1954 roku uruchomiono elektrociepłownię na Żeraniu z przeznaczeniem części produkcji dla lewobrzeżnej Warszawy. Pojawił się problem: jak dostarczyć ciepło za Wisłę? Jednym z rozwiązań był tunel pod Wisłą. Tak budowę tunelu ciepłowniczego pod Wisłą opisał budowniczy, inż. Witold Pytowski:
“Elektrociepłownia Żerań już istniała. Miała ona dostarczać 720 Gcal (gigakalorii) ciepła, z których połowa była przeznaczona dla Warszawy lewobrzeżnej. Sieć cieplna miała dwie możliwości. Jedna to iść z Żerania na południe wzdłuż Wisły aż do mostu kolejowego i nim do Warszawy, gdzie znów trzeba było ciągnąć sieć na Żoliborz, Bielany i aż do Młocin. Druga możliwość sprowadzała się do budowy lekkiego mostu tylko dla rur cieplnych prowadzącego z Żerania do lewobrzeżnych dzielnic. To wydawało się najprostsze, ale most nie mógł być zbyt lekki ze względu na wiosenne ruchy lodów. Oprócz wspomnianych wyżej dwóch wariantów zaproponowaliśmy wariant trzeci – aby z terenu elektrociepłowni iść tunelem prościutko na Żoliborz pod Wisłą. Wariant został wybrany i w marcu 1959 roku rozpoczęto roboty na placach budów z jednoczesnym głębieniem szybów na obu brzegach. Zaczęto drążenie tunelu z obu stron Wisły jednocześnie. Przekrój tunelu zaprojektowano na dwa rurociągi o średnicy 900 mm w grubej izolacji i chodnik dla pieszych. Tunel drążono całkowicie ręcznie, bez tarczy. Długość tunelu od szybu do szybu przekraczała 900 metrów. Po pokonaniu wielu problemów technicznych w lipcu 1960 roku nastąpiło przebicie. Zjawiła się Kronika Filmowa, która pokazała jak w przodku od strony Żerania otwarła się dziura w iłach, a w niej ukazała się roześmiana gęba tunelarza. Po chwili dziurą przelazł przewodniczący Stołecznej Rady Narodowej Janusz Zarzycki. Metroprojekt za projekt pierwszego przejścia tunelowego pod Wisłą dostał Nagrodę Warszawy drugiego czy trzeciego stopnia. Metrobudowa nie dostała nic. Nagrody były przyznawane imiennie “za osiągnięcia w…”. Za tunel ciepłowniczy dostał nagrodę Jan Nowicki, który prowadził część instalacyjną, i ja za część konstrukcyjno-tunelarską. Dostaliśmy te pieniądze i zwołaliśmy tych wszystkich z różnych specjalności, którzy się do tunelu przyłożyli, zaprosiliśmy bractwo z Metrobudowy, no i Zelenta i puściliśmy je w jeden wieczór w hotelu na Placu Powstańców Warszawy”.
Bezpośrednie połącznie cieplne Żoliborza z EC Żerań tunelem pod Wisłą stworzyło możliwości rozwoju układu cieplnego na Bielanach, Powązkach oraz osiedlach rejonu ulicy Górczewskiej. Wybudowano też magistralę wolską, która zasiliła zachodnie rejony Warszawy.